wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział drugi (Duch)

Miłego czytania ~

*


Rozdział drugi.


Słońce połaskotało policzek śpiącego chłopaka, który zmarszczył brwi i otworzył oczy. Przez chwilę zastanawiał się gdzie jest, po chwili przypomniał sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. W nocy zasnął tylko i wyłącznie dlatego, że był wyczerpany niemal na śmierć, ale teraz gdy się obudził wrócił do niego strach.
Jest niewolnikiem, a jego nowym panem była Szara Bestia, Rayenn Itralt'ess, człowiek którego bał się nawet w opowieściach. Chłopak ukrył twarz w dłoniach. Po chwili wstał, podszedł do okna i otworzył je. Wyjrzał.
Pod nim znajdowała się przepaść. Chłopak przełknął ślinę i wychylił się nieco. Nisko, bardzo daleko gładki mur z gdzieniegdzie otwierającymi się wgłębieniami okien, kończył się i zaczynały się skały, a jeszcze niżej znajdował się woda. O przybrzeżne skały wściekle obijały się fale. Zamek stał przy nadmorskiej zatoce, do której przesmyku strzegły dwie, ogromne wieże. Chłopak widział je, majaczące w oddali. Jeszcze raz spojrzał w dół.
Wystarczyłoby skoczyć. Jego właściciel i tak go zabije, prędzej czy później. Strach i ból w ten sposób trwałby dużo krócej. A śmierć w morzu miała coś niesamowitego. Stanął na parapecie, wpatrując się jak zahipnotyzowany w kipiel. Już podjął decyzję. Zamknął oczy.
Stał na brzegu parapetu, jeszcze krok a spadnie. Co potem... Szybki intensywny ból i pustka? Po prostu koniec. Bał się. Wziął głęboki oddech, uniósł nogę...
I zrobił duży krok w tył, wpadając z powrotem do pokoju. Upadł na podłogę.
Chwilę potrwało zanim dotarło do niego, że nic się nie stało. Był za wielkim tchórzem, by się zabić, by uciec w śmierć. Zwinął się w kłębek na podłodze, przeklinając siebie samego. Mógł z tym skończyć, miał taką okazję. Będzie cierpiał za karę za własny lęk.
Leżał tak, jak nieprzytomny, otrzeźwił go dopiero nieprzyjemny uścisk w pęcherzu. Mógł się załamywać, ale jego ciało nie dawało za wygraną. Zastanowił się. W sumie, mężczyzna się nim zajął i nazwał go nawet. Nie nadaje się imienia czemuś co chce się szybko popsuć, prawda? Duch... To chyba nie takie złe imię.
Pęcherz znów dał o sobie znać. Spróbował to zignorować, ale potrzeba była zbyt nagląca. Nie wiedział co robić, nie dostał żadnych instrukcji co do tego, sam bał się podjąć jakieś działanie. Nie wiedział, gdzie może się wysikać.
W końcu zrozumiał, że nie ma wyboru i musi pokonać strach. Wstał z podłogi, podszedł do drzwi, nasłuchiwał przez chwilę. Nic nie słyszał, więc delikatnie je otworzył. Zajrzał do sypialni swojego właściciela. Nikt na niego nie krzyczał, więc powoli wśliznął się do środka, cicho jak duch. Rzeczywiście trochę go przypominał. Zrobił kilka kroków w przód, spojrzał na łóżko i zamarł.
Rayenn leżał na brzuchu w zwichrowanej pościeli. Dopiero po chwili chłopak uspokoił się, orientując się, że mężczyzna śpi. Cichutko podszedł bliżej i spojrzał Rayennowi w twarz. Była spokojna, odprężona, przez uchylone usta ulatywał równy, cichy oddech. Jego ciemne ciało wyróżniało się na tle białej pościeli, zwłaszcza że mężczyzna miał na sobie tylko spodnie. Chłopak zastanowił się. Mógłby go teraz spokojnie zabić. Rozważył tą możliwość i po chwili odrzucił. Po pierwsze widział, że w zamku jest mnóstwo strażników nie wymknie się, nie zdoła uciec, a złapania niesamowicie się bał. Była tylko jedna osoba, która przerażała go bardziej niż Rayenn. Jego ojciec, a on raczej nie byłby zadowolony ze śmierci syna. Jakby go złapał...
Nagle poczuł się słabo, zmiękły mu kolana. Usiadł na podłodze. Z wrażenia odechciało mu się siku. Skulił się koło łóżka, ramionami otoczył kolana i ukrył twarz. Kręciło mu się w głowie, nie czuł się na siłach, żeby wstać. Wciąż był osłabiony, w myślach błagał by mężczyzna się nie obudził.
- Co ty robisz? - nagle usłyszał obok swojego ucha. Odwrócił głowę i zobaczył obok twarz Rayenna, który leżąc na brzegu łóżka, przyglądał mu się z uniesionymi brwiami. Przerażony niewolnik próbował się odsunąć, ale osłabienie dało o sobie znać i przewrócił się na bok.
Rayenn popatrzył na niego z dziwnym wyrazem twarzy. Wychylił się, złapał chłopaka za ramię i wciągnął na łóżko. Niewolnik próbował się opierać, ale nic to nie dało.
- Jesteś słaby jak niemowle, Duchu. - oznajmił szarowłosy. - Wciąż nie jest z tobą najlepiej. Po co wstałeś? -
Duch skulił się, chowając głowię w ramionach. Obserwował każdy ruch mężczyzny. Rayenn westchnął i położył się na plecach obok chłopaka.  Duch patrzył na niego, spięty, jakby gotowy do ucieczki. Nie zapowiadało się na szybką zmianę sytuacji, ale nagle Duch znów poczuł ucisk w pęcherzu, dużo mocniejszy niż wcześniej. Zagryzł wargi i lekko wyciągnął dłoń w stronę szarowłosego, ale nie śmiał go dotknąć. Rayenn popatrzył na niego pytająco. Chłopak otworzył usta, spróbował się odezwać, ale z gardła wydobyło mu się tylko sapnięcie. Zaskoczony powtórzył próbę, ale nie udało się. W końcu przyłożył rękę do zaciśniętych ud i popatrzył na mężczyznę błagalnie.
A Rayenn o dziwo zrozumiał. Popatrzył na niego zaskoczony, ale wiedział o co mu chodzi. Zaśmiał się krótko.
- No tak, zapomniałem cię poinstruować gdzie co jest. - oznajmił i wytłumaczył chłopakowi, gdzie jest łazienka. - Jak skończysz, to tu wróć. - powiedział. Duch spojrzał na niego z obawą w oczach, ale grzecznie wstał i poszedł we wskazanym kierunku.
W komnatach Rayenna był dwie łazienki. Jedna, z ogromną wnęką w podłodze, przypominająca basen, służyła do kąpieli. Druga, ta do której skierował się niewolnik, była mniejsza i pełniła funkcje wychodka. Szybko załatwił, co miał załatwić i wrócił do sypialni. Widząc Rayenna, leżącego w pościeli z zamkniętymi oczyma, pomyślał że może jego pan zasnął i spróbował cicho przemknąć do swojego pokoju.
- Duchu. - wymruczał nagle Rayenn, otwierając oczy, a chłopak pojął, że przez cały czas był przytomny. - Miałeś tu przyjść. - Zmarszczył brwi.
Chłopak zmartwiał i spojrzał na niego przerażony. Przez myśli przemknęły mu wyobrażenia kary, na jaką sobie właśnie zasłużył i aż się skulił. Przemógł się i zrobił kilka sztywnych kroków w stronę łóżka, jednak nie był w stanie podejść aż do łóżka. Stanął, drżąc i chwiejąc się ze strachu, wpatrując się w mężczyznę szeroko otwartymi oczami, w których czaiły się łzy. Rayenn przyglądał mu się uważnie. Usiadł. Chłopak widząc jego ruch, zacisnął powieki.
Rayenn podszedł do Ducha i spojrzał na niego z bliska. Widział, że chłopak trzęsie się ze strachu. Pochylił się i musnął palcami dłoń chłopaka. Tak jak się spodziewał, była lodowata. Złapał go za rękę i pociągnął za sobą.
- Chodź. - mruknął. - Nie zamierzam cię karać, po prostu następnym razem mnie słuchaj. -
Chłopak otworzył oczy. Patrzył na niego przez chwilę wilgotnymi oczami, kiwnął głową, na znak, że zrozumiał. Szarowłosy zaciągnął go na łóżko i owinął obydwóch pościelą.
- Nie chcę nic ci robić, tylko dotrzymaj mi towarzystwa jak ja będę wymyślał, jak będą wyglądały twoje obowiązki. - chłopak leżał bez ruchu, jak sparaliżowany, ale Rayenn postanowił nie zwracać na to na razie uwagi. Leżeli tak przez chwilę, aż mężczyzna wyczuł, że niewolnik lekko rozluźnia spięte mięśnie.
- Hmmm... Kazałbym ci mi czytać, ale ty nie możesz mówić, prawda? - Spojrzał na chłopaka, który na chwilę ponownie się spiął, ale zaraz potem kiwnął powoli głową. - Masz tak od zawsze? -zapytał, a Duch  gwałtownie zaprzeczył. Bał się, że jak zostanie uznany za wybrakowanego, to błyskawicznie znudzi się nowemu panu, a kto wie, co on wtedy z nim zrobi.
- Co się stało, że nie mówisz? - kontynuował mężczyzna, a chłopak popatrzył na niego zmieszany. Właściwie to nie wiedział, czemu nie jest w stanie się odezwać.
- Hmm... - mruknął Rayenn. Zrozumiał spojrzenie chłopaka, sam w sumie nie wiedział w jaki sposób. Nie dziwiło go to. Często tak miewał, miał silnie rozwiniętą intuicję. Często robił co chciał, dziwne rzeczy, kierując się dziwnymi implusami i nigdy źle na tym nie wyszedł. - Dobra zrobimy tak. Jak będę miał dla ciebie jakąś pracę to się nią zajmiesz. Może na coś sie przydasz. - oznajmił, wpatrując się w sufit. Duch spojrzał na niego badawczo. Skoro sam nie wiedział, co z nim robić, to po co go wziął?
Rayenn westchnął, spoglądając za okno. Było jeszcze wcześnie, słońce niedawno wstało. Ziewnął. Zmęczenie jeszcze go nie opuściło i wiedział, że chłopak jest jeszcze w niezbyt dobrym stanie.
- Ja idę spać, Duchu, mam jeszcze czas. - chłopak, popatrzył na niego zaskoczony. Tak po prostu spać? Nic z nim nie zrobi? Mężczyzna wyciągnął dłoń w jego stronę i ignorując chwilowy napad paniki niewolnika, dotknął jego skóry. Z zadowoleniem stwierdził, że jest dużo cieplejsza. Nie zamierzał mieć jeszcze przeziębionego niewolnika na głowię. Zabrał rękę. - Zostań w łóżku, dopóki nie pozwolę ci wyjść, chyba że będziesz musiał do łazienki. Nie budź mnie wtedy, tylko idź i wróć. Możesz iść spać, ale jak chcesz. - Zastanowił się. - Umiesz czytać? - Duch kiwnął głową. - No to możesz sobie wziąć książkę, tylko wróć z nią do łóżka. Zrozumiano? - gdy chłopak potwierdził, zamknął oczy. - Dobranoc - wymruczał i nie czekając długo, zasnął.
Chłopak przez chwilę mu się przyglądał, potem wstał, podszedł do półki i obejrzał książki. Mimo zmęczenia, nie sądził, że koło niego zaśnie, więc wybrał opasłe tomiszcze o legendach Eas'trdes, na szczęście napisane we Wspólnej Mowie. Dźwigając księgę, wrócił do łóżka, niepewnie wsuwając się do pościeli. Mimo, że nie robił nic zakazanego, nawet miał pozwolenie, wolał swojego pana nie budzić, czuł się pewniej gdy on spał.
Otworzył książkę, mimowolnie zachwycając się ilustracjami. Zaczął czytać i szybko skupił się na lekturze. Jednak po chwili zmęczenie wzięło górę i chłopak zasnął nad księgą.
Rayenn obudził się jakiś czas później i gdy tylko otworzył oczy zobaczył śpiącą twarz Ducha. Zaskoczony zamrugał. Nie spodziewał się, że chłopak będzie w stanie  przy nim zasnąć. Myślał, że będzie się za bardzo bał, dlatego zaproponował mu, żeby poczytał. Uniósł lekko głowę i dostrzegł otwartą książkę pod głową niewolnika. Musiał zasnąć podczas czytania. Wyciągnął rękę i delikatnie zaczął wyciągać księgę spod policzka Ducha. Chłopak skulił się przez sen i zajęczał.
- Ciiii.... - wyszeptał uspokajająco Rayenn. Położył książkę na podłodze, a drugą ręką nieporadnie odgarnął mu kosmyk włosów z twarzy. Nie był przyzwyczajony do zajmowania się kimś, zwłaszcza tak wystraszoną osobą.  Chłopak zaczął się kręcić. Powieki mu zadrżały, jakby się miał zaraz obudzić. Mężczyzna po krótkim zastanowieniu położył się tuż obok niego i przyciągnął niewolnika do siebie. Przytulił go lekko, z lekko złośliwym uśmieszkiem, gdy wyobraził sobie jego reakcje rano. Wtulił twarz w jego włosy, wdychając powietrze, czując zapach chłopaka, nawet przyjemny. Wkrótce będzie musiał wstać, ale może się jeszcze polenić.
Gdy Duch powoli zaczął wracać z krainy marzeń sennych, pierwszym z czego zdał sobie sprawę, było to, że było mu wyjątkowo ciepło. Poruszył się, coś krępowało jego ruchy. Zesztywniał, zdając sobie z sprawę, co to jest.
Otworzył oczy i uniósł wzrok na twarz Rayenna. Była spokojna, pogrążona we śnie. Chwilę zajęło, zanim się uspokoił i nieco rozluźnił. Jego właściciel spał, na razie nic mu nie groziło.
Nagle drzwi od komnaty otworzyły się.
-Bestyjko, jak twój niewolnik, żyje jeszcze? - usłyszał wykrzyczane znajomym głosem słowa. Rayenn westchnął i otworzył oczy, a niewolnik zdał sobie sprawę, że udawał pogrążonego we śnie. Mężczyzna uniósł się, odsłaniając nowo przybyłej osobie Ducha i odwrócił się na drugi bok, twarzą do niej.
- O... już się zaprzyjaźniliście? - zdziwiła się Kaela.


*


Wspólna Mowa - język Lantii, centralnego państwa na wybrzeżu Kirreas , na którym znajduje się Eas'trdes. Posługuje się nim każdy wykształcony człowiek.


***

Ta część była krótsza, ale next powinien być dłuższy. I jak, podobało się? 

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział pierwszy (Duch)


Zgodnie z obietnicą, pierwszy rozdział.
Miłego czytania!



Sala z wysoko umieszczonym sufitem pełna była ludzi o ciemnej cerze i niemal czarnych włosach. Szedł potykając się o łańcuchy na nogach, lecz mimo to nie mógł się zatrzymać, prowadzony za obrożę na szyi. Wcześniej raz się wywrócił  i ciągnięto go po ziemi. Ledwo udało mu się wstać, teraz robił wszystko by utrzymać się w pionie.
Na końcu sali tuż pod ścianą stał długi stół, przy którym siedziało kilkanaście osób. Za stołem wisiały skrawki najróżniejszych materiałów, ułożonych w misterne wzory.
Poprowadzono go aż do stołu, gdy tam dotarł, jeden z mężczyzn postawił go na blacie, pomiędzy misami z jedzeniem. Pewnie otoczyłby się ramionami, zapewne czuł się odsłonięty jedynie w cienkiej koszuli, ale uniemożliwiały mu to ręce, związane za plecami.
- Myślicie, że takie chuchro do czegoś się nada? - ryknął brodaty, umięśniony mężczyzna siedzący pośrodku, niczym nie różniłby się od innych brodatych mężczyzn na sali, gdyby nie stalowa obręcz z trzema rogami na środku czoła.
- Maseter'r-ras, na pewno znajdziesz dla niego zadanie. - oznajmił siedzący po jego prawicy dziwny człowiek, niemal nagi, odziany jedynie w cienki materiał okręcony wokół bioder. Miał jaśniejszą karnacje od reszty zgromadzonych tam osób. Całe jego ciało było pokryte błękitnymi tatuażami, przedstawiającymi różne symbole, wzory i postacie ludzkie.
- A więc co powinienem z nim zrobić... - zastanowił się brodacz w obręczy. - Nie brakuje nam niewolników, nowego możne tylko sprzedać do kopalni, lub burdelu. Chłopak na stole skulił się, drżały mu nogi, ledwo stał, na stół spływała krew z poobdzieranych przez łańcuchy kostek.
- Paeth'r-ras. - nagle rozległ się niski głos, dochodzący z lewej strony brodacza. W sali zrobiło się cicho. Chłopak nie widział osoby, która się odezwała, ponieważ odsunęła ona swoje krzesło aż pod ścianę, gdzie nie docierało światło i jej twarz skrył cień.
- Czego chcesz Rayenn, synu? - zapytał Brodacz, patrząc nieco za siebie w lewo. Osoba przysunęła się do stołu, wychodząc z cienia. Był to młody, wysoki mężczyzna, mógł mieć nieco ponad dwadzieścia lat, z długimi, jasnoszarymi włosami, krótszymi przy twarzy i związanymi na karku dłuższymi, wyraźnie się wyróżniającymi w sali, zdominowanej przez ciemnowłosych. Miał szczupła, pociągłą twarz, o wystających kościach policzkowych i mocnymi, wyraźnymi łukami brwi. W ciemnej twarzy lśniły lekko zmrużone oczy o niespotykanym fiołkowym kolorze, wokół lewego miał wytatuowany dziwny, czarny wzór. W kącikach ust czaił się drwiący uśmieszek. Ubrany był w białą koszulę i czarną bluzę bez rękawów wiązaną z przodu, oraz czarne spodnie. Wokół lewego nadgarstka miał zawiązany czerwony materiał. Na plecach miał dwa miecze w czarnych pochwach, z rękojeściami obwiązanymi takim samym materiałem, jak ten na ręce.
- Wygrałem dziś walki, Ojcze. - Powiedział nazwany Rayennem mężczyzna. - Nie chciałem nagrody, ale teraz czegoś chcę. -
Brodacz zmarszczył brwi.
- Chcesz tego niewolnika? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak, Paeth'r-ras, chcę go. - odpowiedział szarowłosy. - Dasz mi go? -
Brodacz westchnął i pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Mogłeś chcieć tyle rzeczy, które ja, Władca Eas'trdes, mogłem ci dać, a ty chcesz zabrać mi rozrywkę, którą właśnie dostarcza mi decydowanie co zrobię z tym robakiem i patrzenie na jego strach. Jesteś pewien, że właśnie jego chcesz? -
Młody mężczyzna pokiwał głową. Władca zaśmiał się.
- Mój syn, Szara Bestyjka, chce zabawki. Zgoda, niech ci będzie. Daje ci tego niewolnika. - Wykrzywił twarz w okrutnym uśmiechu. - Nie popsuj za szybko. -
Chłopak na stole patrzył na nich przerażonym spojrzeniem.
- Chyba o tobie słyszał. - dodał brodacz.
Szarowłosy skłonił się lekko, uśmiechając się lekko, ale uśmiech nie sięgał oczu w których wciąż czaiła się drwina.
- Dzięki Paeth'r-ras. -
Niewolnika zdjęto ze stołu, zaś mężczyźnie podano klucze do kajdan chłopaka. Jeden ze zbrojnych podprowadził go do krzesła szarowłosego. Postawili go za siedzeniem i tak zostawili.
Rozmowy znów zabrzmiały w sali.

Rayenn Itralt'ess, zwany Szarą Bestią, był bardzo znany w świecie. Był następcą władcy Eas'trdes, Seriuna Itralt'essa, mówiono, że swą pierwszą bitwę wygrał w wieku 13 lat, gdy ojciec był zajęty bitwami na wschodzie, a obronę fortecy na północnej granicy zostawił synowi, twierdząc, że jego nasienie sobie poradzi. Jakież było zdziwienie, gdy naprawdę sobie poradziło. Oczywiście, władca niczym nie ryzykował, forteca specjalnie ważna nie była, a i z łatwością mogła zostać odbita, ale jednak... Została obroniona.
Krążyły plotki, iż chłopiec sam brał udział w walkach i że zabijał wrogów z uśmiechem na ustach. Tak czy siak, był bezlitosny. Wygrał bitwę, pokonanym wrogom nie okazał litości. Jeńców wysłano do stolicy i jako niewolników zapędzono do kopalni.
A chłopiec rósł.
Wysławił się potem jako doskonały szermierz, silny i zwinny, nie sposób było go pokonać, był bezlitosny. Lubił walkę i często wdawał się w potyczki. Jak zwierze, często kierował się instynktem, który nigdy go nie zawiódł. Do tego był inteligentny i był niezłym strategiem.
Historie o nim opowiadane, mówiły że lubił torturować wrogów, że jest godnym synem ojca, zwanego Krwawym Płomieniem. Że kocha grabież i zabijanie.
I stąd wziął się jego przydomek.
Szara Bestia, syn Płomienia.

Uczta trwała w najlepsze. Młody niewolnik za krzesłem Rayenna stał tak już od kilku godzin, chwiejąc się ze zmęczenia. Szarowłosy nawet na niego nie spojrzał, słuchał rozmów, lecz nie włączał się w nie. Popijał wino spokojnie.
Chłopak wiedział, że uczta będzie trwać do rana, może nawet i dłużej. Nie miał pojęcia czy wytrzyma tak długo, czy nie zemdleje, ale bał się stracić przytomność. Jeśli zemdleje, Szara Bestia może uznać, że nie potrzebuje tak słabego niewolnika i sprawi mu ból dla przyjemności a potem zabije. Kto wie, może i tak chciał go tylko potorturować? Znał jego sławę. Dlatego stał za jego krzesłem, chwiejąc się, czując ból, ale mimo to rozpaczliwie trzymając się przytomności.  Wiedział, że nie wytrzyma do rana, ale mimo to walczył.
Nagle Rayenn skłonił się ojcu i wstał.
Władca spojrzał na niego, unosząc brwi.
- Nie zostaniesz z nami synu? - zapytał.
- Wybacz Paeth'r-ras, mam coś załatwienia. - wykręcił się Rayenn. Złapał za łańcuch, przytwierdzony do obroży niewolnika i pociągnął go za sobą do wyjścia. Na korytarzu były duże okna, przez które wpadało światło księżyca w pełni. Na ścianach przyozdobionych malowidłami wisiały okrągłe tarcze. Rayenn ruszył korytarzem, a chłopak, chcąc nie chcąc podążył za nim. Dotarli do okrągłej klatki schodowej i wspięli się po schodach. Nagle Rayenn zatrzymał się przy oknie i pochodni. Przez chwilę stał bez ruchu, jakby nasłuchując. Potem odwrócił się do niewolnika. Przyjrzał mu się uważnie.
Był drobny i szczupły, miał chude nadgarstki. Twarz miał trójkątną, o jasnej cerze z wielkimi okrągłymi oczami o ładnym ciemnoniebieskim kolorze. Poza tym wydawał się nieco wyprany z kolorów. Zmierzwione, dość długie włosy miał niemal białe, był blady, pełne usta nie wyróżniały się kolorem z twarzy. Na małym zadartym nosie nie było ani jednego piega. Miał posiniaczoną twarz, oraz poranione kostki, poobcierane sznurem ręce. Na szyi miał obtarcia od obroży. Był osłabiony, chwiał się na nogach, oczy miał podkrążone. Był brudny. Mimo tego był ładny, mógłby być śliczny, gdyby nie stan w jakim się znajdował.
Chłopak miał ochotę uciekać, ale skutecznie uniemożliwiały mu to łańcuchy. Szeroko otwartymi z przerażenia oczami, obserwował każdy ruch szarowłosego. Rayenn wyciągnął nóż. Niewolnik zacisnął powieki. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, rozbawiony i rozciął mu więzy na rękach. Chłopak poczuł, że ma wolne ręce i że napływa do nich krew. Syknął z bólu i otworzył oczy, zaskoczony. Zobaczył Rayenna chowającego nóż, nadal z uśmiechem na ustach.
- Pochyl głowę. - powiedział szarowłosy. - No już, nie zamierzam cię zjeść. -
Niewolnik pochylił szybko głowę, wcale nie uspokojony. Rayenn pomajstrował przy zapięciu obroży, po chwili zdjął ją z szyi chłopaka. Potem zajął się kajdanami na nogach, a gdy białowłosy był już wolny, odsunął się, kręcąc kółka łańcuchem.
- Idziemy. - oznajmił. - Nie próbuj uciekać, bo marnie skończysz. -
Chłopak popatrzył na niego spojrzeniem przerażonego zwierzątka, ale posłusznie ruszył za nim. W końcu dotarli do celu. Stanęli przed wysokimi drewnianymi drzwiami. Rayenn pchnął wrota i wszedł do środka. Od razu podbiegł do niego służący.
- Panie, Kaela na pana czeka. -
- Rozumiem. Idź do kuchni, przynieś mi jedzenie, mam ochotę na jakąś zupę. Do tego herbatę. - rozkazał szarowłosy.
- Tak, panie. Chciałbym jeszcze powiedzieć, że kąpiel przygotowana, według polecenia Kaeli. - zgiął się w ukłonie służący.
- Aha. To wszystko, już możesz iść.
- Tak panie. - służący znów się skłonił i wyszedł.
Rayenn przeszedł przez krótki korytarzyk, otworzył drzwi od komnaty i wszedł do środka, a chłopak za nim.
Komnata była spora, kilkanaście okien zasłonięte było zasłonami. Ściany przyozdobione były malowidłami, dziwnymi wzorami. W komnacie były jeszcze dwie pary drzwi. W ogromnym kominku paliło się, koło niego stał okrągły stół i kilka foteli. W jednym z nich siedziała młoda kobieta. Miała ciemną cerę, spore, czarne oczy i czarne, kręcone włosy do ramion. Była zgrabna, mocno obdarzona przez naturę. Wpatrywała się w płomienie, ale gdy usłyszała trzask drzwi, odwróciła głowę, widząc Rayenna, wstała.
- I jak poszło? - zapytała.
- Całkiem dobrze. - odpowiedział Rayenn, a kobieta uśmiechnęła się.
- Nasza zdolna Bestyjka. - powiedziała. - Pokaż, jak mocno oberwałeś. Kazałam przygotować ci kąpiel na rany.
- Wiem, wiem, już słyszałem. - zbył ją szarowłosy. - Mi nic nie jest. -
- A komu jest? - zapytała podejrzliwie. Rayenn odwrócił się, złapał chłopaka za ramię i wyciągnął zza siebie, pokazał kobiecie. Zaskoczona popatrzyła na niego i aż syknęła, widząc jego stan.
- Ała. - popatrzyła na niego pytająco. - Kto to jest? -
- Mój niewolnik. - Odpowiedział szarowłosy, siadając w fotelu.
Kobieta popatrzyła na niego, zszokowana.
- Masz niewolnika?! -
- Teraz tak. -prychnął.
- Coś ty mu zrobił? - zapytała, klękając przy chłopcu.
- To nie ja. Wyglądał tak, jak go dostałem. - szarowłosy odwrócił głowę. Westchnęła.
- Jak dobrze, że przyniosłam zioła i opatrunki. - spojrzała na niewolnika. - Nie bój się, nic ci nie zrobię, jestem zielarką.

Jakiś czas potem przyniesiono zupę i Kaela wmusiła chłopakowi jedzenie. Zielarka wyszła późno, gdy już umyła w ziołach i opatrzyła chłopaka. Rayenn poszedł z nią do drzwi. Gdy wrócił, zobaczył chłopaka siedzącego kącie i śledzącego go wystraszonym spojrzeniem. Przy zielarce był spokojniejszy, ale Rayenna panicznie się bał. Wzruszył ramionami i wszedł do drugiej komnaty i trochę tam pohałasował. Po chwili wrócił.
- Chodź. - powiedział do niewolnika. Chłopak wstał i posłusznie poszedł za nim. Druga komnata okazała się sypialnią. Na środku stało duże łóżko, pod ścianą stała półka z księgami. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze jedne drzwi, do których skierował swe kroki mężczyzna. Chłopak idąc za nim rzucił szybkie spojrzenie na łóżko i niemiłe podejrzenie zmroziło mu duszę.
Wszedł za nim do następnego pomieszczenia. Było dużo mniejsze, niż reszta komnat, miało tylko jedno okno. W środku było łóżko, szafa i nic więcej.
- Zazwyczaj nocują tu goście, których oficjalnie nie mogę gościć, ale teraz ty będziesz tu spał. - oznajmił Rayenn. Chłopak zamrugał. Łożko nie było okazałe, ale i tak różniło się od garstki słomy, jaką sobie wyobraził.
- Idź spać. Jutro zastanowię się nad twoimi obowiązkami, teraz mi się nie chce. - Szarowłosy ruszył do wyjścia. Nagle się zatrzymał. Odwrócił się.
- Masz jakieś imię? - zapytał, jakby niechętnie. Chłopak skulił się i popatrzył na niego wielkimi oczami, ale nie odezwał się.
- Nieważne. - wzruszył ramionami. - W sumie, aż tak bardzo mnie to nie obchodzi. - Chłopak wbił wzrok w podłogę. - Sam cię nazwę. - Białowłosy uniósł głowę i popatrzył  zaskoczony na Rayenna.
Rayenn popatrzył na niego uważnie i uśmiechnął się kpiąco.
- Nazwę cię Duch, bo właśnie ducha mi przypominasz. Nic  nie mówisz, wyglądasz jak zjawa i jesteś taki cichy i wystraszony niemal na śmierć. - Odwrócił się i podszedł do wyjścia.
- Idź spać, Duchu, bo zaraz zemdlejesz. - powiedział i wyszedł.


*

Tłumaczenia:
Język Eas'trdes:

Maseter - władca
Paeth - ojciec
'r-ras - zwrot oznaczający szacunek, dodawany do tytułu.
Seriun - Błyszczący
Itralt'ess - Pochodzący od nieba (nazwisko, trudne do przetłumaczenia, podane ogólne znaczenie)
Rayenn - Łowiący noc ( imię, trudne do przetłumaczenia, podane ogólne znaczenie)


*** 

Mam nadzieję, że się podobało. Z czasem na blogu pojawi się mapa świata, opisy bohaterów i wszelkie potrzebne dodatki. 

Pozdrawiam~



Powitanie.

Witam Was serdecznie :)

Oto mój blog. Zamierzam publikować tu wymyślone opowieści yaoi z własnymi postaciami, raczej nie fanfiki. Moje historie są raczej długie i nie umiem za bardzo trzymać się terminów, więc posty publikowane będą, jak będę miała czas i jak akurat mi się uda. Ale jeśli postanowię porzucić bloga (nie zamierzam, ale nie wiadomo, co może się w życiu zdarzyć), na pewno powiadomię. W przypadku dłuższych nieobecności zapewne będę się usprawiedliwiała, ale wtedy po prostu na mnie nakrzyczcie.

To by było chyba na tyle, wkrótce pojawi się mój pierwszy post. Mówiąc wkrótce mam na myśli najpóźniej do piątku. :)

Mam nadzieję, że się spodoba!
Pozdrawiam ~